Gdzie znajdę przystępnie podane, różnorodne informacje prawne?
Centrum prasowe DZP.
05.10.2012
Próby wymuszenia należytej egzekucji przepisów przez epizodyczne ustawy nie mają szans powodzenia, mogą co najwyżej powiększyć chaos – pisze prawnik
W mediach w związku z Amber Gold zewsząd wołanie: prawo nie jest egzekwowane! I niemal powszechna wśród prawników opinia: nie trzeba nam nowego prawa, mamy go aż nadto, byleby było egzekwowane. Też się do tej opinii przyłączam. Nie poprzestaję jednak na prostej konstatacji istnienia tego zjawiska i zadaję sobie pytanie, dlaczego prawo nie jest wykonywane przez tych, którzy mają obowiązek je stosować. Dlaczego nie respektują prawa ci, którzy z racji funkcji publicznych powinni stosować środki prawne, aby wykonywać swoje urzędowe zadania? Ktoś ma przecież obowiązek tych urzędników kontrolować, więc także i on nie respektuje prawa. Machina państwowa zgrzyta i zacina się, nieuczciwość i przestępczość tańcują. A przecież Polska jest konstytucyjnie „państwem prawa", to banał. Czy w poprzednim, słusznie minionym ustroju prawo w Polsce było wykonywane? Dobrze pamiętam, że też nie. Przyczyny muszą zatem być ponadustrojowe. Na początek zastrzeżenie: prawo jest wykonywane, tyle że nienależycie. Więc dlaczego prawo nie jest należycie egzekwowane? Oczywiście, jakiś wpływ na urzędnicze zaniechania ma korupcja, której poziom jest u nas wciąż wysoki. Korupcja jest ponadczasowa i ponadustrojowa, jej skutki widać nie tylko w krajach autokratycznych, lecz także w starych demokracjach. Nie ona jednak nas paraliżuje. Oczywiście jest problem braku kompetencji u osób zobowiązanych do egzekwowania prawa. Z niekompetencją można sobie radzić poprzez ustawiczne kształcenie i dobór ludzi, przez odpowiednie posunięcia administracyjne w aparacie państwa. Takie zabiegi są podejmowane i widać ich pozytywny rezultat, choć nie mogą satysfakcjonować. Dokucza nam też powszechna anonimowość urzędników. Na zewnątrz działa bezosobowy urząd, a nie konkretni ludzie; odpowiedzialność tych ludzi się rozmywa. Znam kilka procesów arbitrażowych, wytoczonych Polsce przez zagranicznych inwestorów o odszkodowanie za skutki urzędniczych decyzji. Niekiedy kosztowało to naszego podatnika miliony dolarów. Nie słyszałem, by autorom tych decyzji spadł z głowy choćby włos. Mamy już nowe prawo, które temu rozmyciu odpowiedzialności miało przeciwdziałać, zamykając nad urzędnikami parasol kodeksu pracy. Niewiele słychać o jego skutkach. Może też nie jest egzekwowane? Circulus vitiosus?
Źródło: Rzeczpospolita, 5 września 2012
Całość artykułu dostępna w załączonym pliku PDF