Zachęcam do zapoznania się z moim komentarzem dotyczącym uchwał regulujących opłaty i stawki za usługi wodno-kanalizacyjne. Cały artykuł został opublikowany w Dzienniku Gazeta Prawna nr 246 (20 grudnia 2017) oraz na stronie dziennika: http://serwisy.gazetaprawna.pl/samorzad/artykuly/1093200,skargi-na-wodociagi-samorzad-gminy.html .
Nawet po 1,5 tys. zł mogą zwracać mieszkańcom lokalne władze, które w przeszłości inkasowały od nich opłaty za podłączenie nieruchomości do sieci. W aż 274 samorządach prokuratorzy dopatrzyli się nieprawidłowości w uchwałach regulujących opłaty i stawki za usługi wodno-kanalizacyjne. W 69 przypadkach nie skończyło się jedynie na wezwaniu do usunięcia naruszeń, lecz złożono skargi do sądów administracyjnych. A to nie koniec.
– W kolejce do zaskarżenia czeka 56 kolejnych uchwał – informuje Ewa Bialik, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej.
Niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości kłopoty będą miały praktycznie wszystkie gminy w kraju. Śledczy analizują bowiem uchwały pod kątem zgodności z przepisami dopiero od sierpnia. Wtedy to Robert Hernand, zastępca prokuratura generalnego, wystosował do wszystkich śledczych regionalnych pismo, w którym wskazał jasno, że gminy nakładają sporny obowiązek ponoszenia opłat na mieszkańców bez upoważnienia ustawowego, co narusza art. 7, art. 84 i art. 94 Konstytucji RP.
Furtka dla mieszkańców
Chodzi o jednorazowe kwoty w wysokości od kilkudziesięciu do nawet 1,5 tys. zł, jakie właściciele budynków (np. domów jednorodzinnych) musieli płacić za przyłączenie nieruchomości do sieci kanalizacyjnej lub wodociągowej.
Mimo licznych wyroków sądów administracyjnych, które odmawiały gminom prawa do pobierania takich opłat (np. prawomocny wyrok WSA w Łodzi z 2 grudnia 2016 r., sygn. akt III SA/Łd 823/16), wiele samorządów wciąż się ich domaga. Prokuratura chce ukrócić ten proceder.
Gra toczy się o niemałą stawkę. Przegrana gminy w prawomocnym wyroku otwiera drogę do ubiegania się przez mieszkańców o zwrot pieniędzy. – W przypadku stwierdzenia nieważności uchwały rady gminy w części dotyczącej opłaty przyłączeniowej osobom, które ją uiściły, przysługiwać będzie roszczenie o zwrot bezpodstawnego wzbogacenia. Konkretnie chodzi o zwrot świadczenia nienależnego – wyjaśnia Daniel Chojnacki, radca prawny w praktyce infrastruktury i energetyki Domański Zakrzewski Palinka.
Przykłady z życia dowodzą, że przegrana samorządu potrafi zainicjować całą lawinę pozwów. Tak było chociażby w Gowarczowie, gdzie skargę na uchwałę złożyło pięciu mieszkańców, a po uprawomocnieniu się niekorzystnego dla gminy wyroku o zwrot opłaty przyłączeniowej wystąpiło – jak informuje wójt Stanisław Pacocha– ponad 200 osób.
Nie wywieszą białej flagi
Wiele samorządów nie zgadza się z wykładnią przepisów prezentowaną przez prokuraturę. – Niektóre organy kontrolne faktycznie kwestionują możliwość płacenia za przyłączenie do sieci – mówi Romuald Siek, prezes Zakładu Usług Komunalnych w Miękini. Podkreśla jednak, że gmina pobierała w 2016 r. dwie opłaty (za podłączenie do urządzeń wodociągowych – 177,98 zł, i do urządzeń kanalizacyjnych – 223,34 zł) i nie kwestionowały jej ani organ nadzoru prawnego wojewody, ani Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów we Wrocławiu.
Siek dodaje, że w świetle art. 15 ust. 2 ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 328 ze zm.) realizację przyłączy do sieci oraz studni wodomierzowej, pomieszczenia przewidzianego do lokalizacji wodomierza głównego i urządzenia pomiarowego, zapewnia na własny koszt osoba ubiegająca się o przyłączenie nieruchomości do sieci, a nie gmina. Dlatego wiele samorządów nie zamierza rezygnować z opłat. Chcą dochodzić swoich racji w sądzie. Na co liczą?
– Należy pamiętać, że każda sprawa jest indywidualna. Rozstrzygnięcie w jednej formalnie nie jest wiążące dla innych – zwraca uwagę Daniel Chojnacki. I dodaje, że choć utrwalona linia orzecznicza istotnie zmniejsza szanse powodzenia, to jednak go nie wyklucza.
autor: Jakub Pawłowski