Zachęcam do zapoznania się z wywiadem, którego udzieliłem dla Dziennika Gazeta Prawna. W wywiadzie odnoszę się do znowelizowanej ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi.
Ustawę należy szybko znowelizować.
Daniel Chojnacki: Z przepisów nie wynika jasno, że od bardzo lekkich toreb należy pobrać opłatę recyklingową.
Obowiązujące od początku roku przepisy o opłacie recyklingowej budzą wiele wątpliwości. Przyznają to nawet nieoficjalnie osoby pracujące w inspekcji handlowej. Twierdzą przykładowo, że czytając regulacje literalne, można dojść do wniosku, że bardzo lekkie torby w ogóle nie podlegają opłacie. Czy pan się z tym zgadza?
Tak, rzeczywiście brzmienie przepisów może prowadzić do takiego wniosku. Kluczowe znaczenie ma przepis art. 4oa ust. 2 znowelizowanej ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi. Zgodnie z tym przepisem opłaty „nie pobiera się od nabywającego bardzo lekką torbę na zakupy z tworzywa sztucznego”. Przepis ten nie warunkuje zwolnienia z obowiązku pobrania opłaty od celu w jakim torba jest nabywana. Taki element pojawia się dopiero w definicji pojęcia torby na zakupy z tworzywa sztucznego, zawartej w art. 8 pkt 15a ustawy. Definicja tego pojęcia, kluczowego dla właściwego stosowania przepisów o opłacie recyklingowej, jest zbudowana nieco odmiennie od ujęcia tej problematyki w dyrektywie unijnej. Otóż, dyrektywa zawiera definicję nie tylko plastikowej torby na zakupy (odpowiednik unijny polskiego pojęcia torby na zakupy z tworzywa sztucznego), ale co najistotniejsze, zawiera odrębną definicję bardzo lekkiej plastikowej torby na zakupy (której odpowiednikiem powinno być właśnie pojęcie bardzo lekkiej torby na zakupy z tworzywa sztucznego, którym posługuje się polski ustawodawca). Problem polega na tym, że polski ustawodawca, w odróżnieniu o prawodawcy unijnego, nie zdecydował się na sformułowanie odrębnej definicji bardzo lekkiej torby, poprzestając na stwierdzeniu, że bardzo lekka torba, spełniająca określone wymagania, stanowi torbę na zakupy z tworzywa sztucznego w rozumieniu ustawy. Chodzi tutaj o torby o grubości materiału poniżej 15 mikrometrów, które są wymagane ze względów higienicznych lub oferowane jako podstawowe opakowanie żywność, luzem, gdy pomaga to w zapobieganiu marnowaniu żywności. Innymi słowy, jeżeli ustawodawca wyłączył w art. 403 ust 2 ustawy obowiązek pobrania opłaty od nabywającego „bardzo lekką torbę” na zakupy z tworzywa sztucznego, bez dalszego warunkowania tego wyłączenia, to logiczną (choć w sposób oczywisty sprzeczną z intencjami ustawodawcy) konsekwencją takiego ujęcia zagadnienia powinna być teza o wyłączeniu spod obowiązku opłatowego wszystkich bardzo lekkich toreb. Co więcej, sposób ujęcia problematyki bardzo lekkich toreb w definicji pojęcia torby na zakupy z tworzywa sztucznego (o czym mówimy powyżej) dodatkowo wzmacnia taką argumentację. Formalnie bowiem każda bardzo lekka torba, która nie jest wymagana ze względów higienicznych lub nie jest oferowana jako podstawowe opakowanie żywność luzem, gdy pomaga to w zapobieganiu marnowaniu żywności, nie mieści się w definicji torby na zakupy z tworzywa sztucznego, a tym samym nie byłaby objęta obowiązkiem opłatowym. Z zestawienia tych przepisów nie wynika więc jasno, że od bardzo lekkich toreb należy pobrać opłatę recyklingową. Oczywiście dyrektywa w tym przypadku jest bardziej precyzyjna i nie pozostawia wątpliwości Za wszystkie plastikowe torebki klient powinien zapłacić. Wyjątek dotyczy tylko, gdy wchodzą w grę kwestie higieniczne lub zapobieganie marnowaniu żywności. Pytanie na ile przepis ustawy, która nakłada na przedsiębiorców obciążenia, może być interpretowany w sposób inny niż literalny. Intencja ustawodawcy jest jasna, natomiast nie wynika to, w moim przekonaniu, jednoznacznie z przepisów. Dlatego też powinny szybko zostać poprawione.
Czy jednak nie jest tak, że jeżeli przepisy krajowe są żle wprowadzone, należy stosować wprost dyrektywę?
Na taką zasadę może się powołać obywatel lub przedsiębiorca w sporze sądowym z państwem ale nie państwo w sporze z obywatelem lub przedsiębiorcą. W przeciwnym razie państwo powoływałoby się na przepisy unijne w sytuacji, gdy samo źle je implementowało.
Odłóżmy jednak te wątpliwości na bok. Wyjaśnijmy: jak stosować przepisy, zakładając, że tak jak twierdzi Ministerstwo Środowiska opłatę recyklingową pobiera się od bardzo lekkich toreb oprócz tych, które są wymagane ze względów higienicznych lub oferowane, jako podstawowe opakowanie żywność luzem. Dotyczy to również lokali gastronomicznych. Czy opłata musi być naliczana od bardzo lekkich toreb także wtedy, gdy np. gdy sprzedawca pakuje do niego gotowego do spożycia kebaba owiniętego w folie aluminiową?
Opłaty nie ma od bardzo lekkich torebek, gdy mamy do czynienia ze względami higienicznymi lub zapakowanie żywności ma zapobiegać jej marnowaniu. Jeżeli więc kebab jest już zawinięty w folię (co podyktowane jest, jak rozumiem, właśnie względami higienicznymi), to pakując go do torebki, nie można się tłumaczyć względami higienicznymi. Trzeba pobrać opłatę.
Co jeżeli to opakowanie przecieka?
Wtedy można mówić już o względach higienicznych. Należy pamiętać jednak, że idea wprowadzenia tych przepisów jest taka, aby tylko w wyjątkowych sytuacjach nie pobierać opłaty.
A jak będzie z karmą dla zwierząt, czy w tym przypadku trzeba pobierać opłatę?
Przepisów o opłacie recyklingowej nie można interpretować rozszerzające. Kluczowa przy wyjaśnieniu tego problemu jest tu odpowiedź na pytanie: czy przepisy unijne traktują karmę dla zwierzą jako żywność. Niestety – nie. Przykładowo, rozporządzenie nr 178/2002 Parlamentu Europejskiego i Rady z 28 stycznia 2002 r. ustanawiające ogólne zasady i wymagania prawa żywnościowego (Dz. Urz. WE z 2002 r. L 31, s. 1), wyłącza pasze. Dlatego jeżeli sprzedawca pakuje karmę dla zwierząd do bardzo lekkiej torebki, to musi pobrać od klienta opłatę recyklingową.
Wiele osób mówiąc o bardzo lekkich torebkach, myśli wyłącznie o popularnych zrywkach, ale w praktyce chodzi nie tylko o nie. Sklep musi pobrać opłatę też np. w sytuacji, kiedy wkłada tasiemki i wstążki do woreczka śniadaniowego, a nawet guzik do małego woreczka strunowego. Zgadza się?
Tak. Chodzi tu o wszystkie plastikowe torebki poniżej 15 mikrometrów, niezależnie czy mają uchwyty czy też nie. Przepisy nie przewidują dolnego limitu grubości (ale przewidują limit górny, tj. 15 mikrometrów dla bardzo lekkich toreb i 50 mikrometrów dla toreb lekkich jako takich).
Warto zwrócić też uwagę, że przepis, który wspomina o celu wykorzystywania bardzo lekkich toreb odnosi się do tych które są „wymagane ze względów higienicznych lub oferowane jako podstawowe opakowanie żywności luzem, gdy pomaga to w zapobieganiu marnowaniu żywności”. Kryterium higieniczne w przepisie nie odnosi się do żywności, a jednak MŚ inaczej to interpretuje.
Faktycznie, patrząc na literalne brzmienie przepisu, nie ma takiego ograniczenia. Jednak trudno mi sobie wyobrazić chociaż jedną sytuację, odnośnie innego towaru niż żywność, do którego to wyłącznie można by zastosować.
A przykładowo, gdy pakujemy w foliowy woreczek bieliznę, żeby się nie pobrudziła.
Wydaje mi się, że sprzedawca musi sobie zadać pytanie, czy przed wejściem w życie nowych przepisów też pakował taki towar w bardzo lekką torbę ze względów higienicznych.
Ta dyskusja może się wydawać dzieleniem włosa na czworo, ale przecież każdy przedsiębiorca będzie musiał za każdym razem rozważać, czy opłatę musi pobrać czy też nie…
Zgadza się. Nie można jednak zapomnieć, że celem zmian nie jest pobieranie opłaty recyklingowej, ale to, aby znacząco zmniejszyć liczbę wydawanych plastikowych torebek wydawanych przez sklepy lub zachęcić je do pakowania towarów w inne opakowania, np. papierowe.
To prawda. Zastanawia mnie jeszcze inna kwestia. Co, jeżeli mimo obowiązku przedsiębiorca nie będzie pobierał opłaty? Czy może być ukarany przez inspekcję handlową tylko karą administracyjną, czy też będzie musiał pokryć opłatę z własnej kieszeni?
Będzie musiał ją zapłacić z własnych środków. Przedsiębiorca występuje tu w charakterze płatnika. Musi pobrać opłatę recyklingową od klienta, a następnie wpłacić ją na rachunek bankowy Ministerstwa Środowiska.
Jaki organ będzie to sprawdzał, czy opłata została pobrana i wpłacona w odpowiedniej wysokości?
Kontrolą opłaty recyklingowej mogą zajmować się dwa organy: wspomniany już wojewódzki inspektor inspekcji handlowej (WIIH) i – w ogólnym zakresie – wojewódzki inspektor ochrony środowiska (WIOŚ). W toku prac legislacyjnych zrezygnowano ze znanego w przypadku wielu innych opłat środowiskowych modelu, w którym to marszałek województwa jest organem właściwym w sprawie pobrania i ustalenia opłaty we właściwej wysokości. O ile ustawa w przyjętym kształcie zawiera odesłanie do stosowania przepisów ordynacji podatkowej, o tyle nie zawiera znanego z innych przepisów środowiskowych wyraźnego wskazania, któremu organowi kontrolującemu przysługiwać będą uprawnienia organu podatkowego. Analiza dokumentów z przebiegu prac legislacyjnych nie daje odpowiedzi na pytanie, czy wprowadzając do projektu ustawy ww. zmianę i rezygnując z właściwości marszałka województwa w zakresie ustalenia wysokości opłaty recyklingowej, przewidywano właściwość innego organu w tym względzie. Wydaje się, że nie. Biorąc pod uwagę, że kompetencja do wydania decyzji w sprawie ustalenia wysokości opłaty musi jednoznacznie wynikać z przepisów, a w przypadku regulacji dotyczącej opłaty recyklingowej tak nie jest, w moim przekonaniu mamy do czynienia z luką prawną.
Artykuł jest dostępny także na stronie: https://edgp.gazetaprawna.pl/artykuly/661147,160-nie-ma-chetnych-do-sciagania-oplat-za-foliowki-a-z-karami-mozna-isc-do-sadow.html
Źródło: Wywiad Agnieszki Pokojskiej z Danielem Chojnackim, Dziennik Gazeta Prawna, 9 lutego 2018